Oppo Reno Z - test najtańszego smartfonu w serii Reno

    Firma Oppo coraz śmielej poczyna sobie na naszym rynku. Tegoroczne premiery w smartfonowej serii Reno zapoczątkował klasyczny model Reno. Później w sklepach pojawił się flagowy Reno 10x Zoom. Teraz przyszła pora na smartfon bardziej przystępny cenowo – Reno Z. Sprawdzamy, czy tańszy Oppo nadal trzyma klasę poprzedników oraz czy warto w niego zainwestować, szukając smartfonu ze średniej półki.

    Seria smartfonów Reno pokazała europejskiemu rynkowi, że Chińczycy potrafią konstruować nie tylko eleganckie i dobrze wykonane, lecz także kompletne funkcjonalnie, nowatorskie urządzenia. Flagowy Reno 10x Zoom ze swoim peryskopowym modułem tele 5x bez najmniejszych kompleksów stanął w fotograficzne szranki z cenionym Huawei P30 Pro , a klasyczny Reno zaskoczył rynek niecodziennym, elektrycznie wysuwanym aparatem przednim oraz wyważoną elegancją. Słabością obu wspomnianych modeli jest jednak ich wysoka cena. Z tego powodu, z niecierpliwością oraz z dużym zainteresowaniem czekałem na polską premierę smartfonu Reno Z. Zobaczmy, czy przy bardziej ograniczonym budżecie konstruktorom firmy Oppo w Reno Z udało się utrzymać jakościowy i funkcjonalny standard znany ze starszych braci.

    Pierwszą różnicą względem droższych modeli jest brak wysuwanego modułu przedniej kamery. Oznacza to, że na ekranie Reno Z pojawił się niewielki, ale jednak notch. Na pocieszenie pozostaje nam natomiast fakt, że nadal jest to wyświetlacz wykonany w technice AMOLED i o dobrej rozdzielczości klasy Full HD+. Czytnik linii papilarnych Reno Z został zamontowany pod powierzchnią ekranu i działa on sprawnie, przynajmniej jak na tego typu rozwiązanie.

    Reno Z ze swoim 6,4-calowym ekranem i szklano-metalową obudową nie jest smartfonem małym, ani lekkim (192 gramy). Dzięki dobrze wyprofilowanemu tyłowi nadal okazuje się być jednak urządzeniem całkiem poręcznym. Tylny panel nie imituje tym razem, jak w droższych Reno, oszronionego szkła. Zamiast satynowego wykończenia, mamy klasyczne, polerowane szkło z obowiązkowym dla chińskich smartfonów kolorowym gradientem. Z myślą o osobach ceniących większą powściągliwość producent przygotował także klasyczną, czarną edycję Reno Z. Na tylnym panelu telefonu pozostały natomiast: pionowy pasek z logo oraz niewielkie wybrzuszenie O-Dot (chroni tylny panel i optykę aparatów przed porysowaniem), które są elementami charakterystycznymi dla całej serii Reno. Nie do końca rozumiem za to, dlaczego O-Dot w niebiesko-fioletowym smartfonie ma zielona otoczkę, podobnie jak w zielonych Reno i Reno 10x Zoom.

    Na prawym boku obudowy urządzenia producent umieścił włącznik smartfonu, a na lewym - przyciski regulacji głośności oraz szufladkę kart SIM (mieści dwa moduły Nano SIM). Reno Z nie ma gniazda dla kart pamięci microSDXC.

    Na dole smartfonu znajdziemy główny głośnik (jako drugi w stereo pracuje dodatkowo głośnik słuchawki), gniazdo USB typu C oraz gniazdo słuchawkowe minijack 3,5 milimetra. W komplecie z telefonem otrzymujemy przydymiony silikonowy futerał, który chroni plecy i boki Reno Z. Ciemno szary kolor pozwala mieć nadzieje, że etui nie będzie szybko żółkło, jak to mają w zwyczaju przezroczyste futerały. 

    Etui ujmuje smartfonowi sporo uroku, ale za to jest dobrze dopasowane do obudowy i znacznie poprawia pewność chwytu.

    Oppo Reno Z – nieco zaskakująca specyfikacja techniczna 

    Sercem Oppo Reno Z jest chipset firmy MediaTek – Helio P90. Jego producent kojarzony jest głównie z układami instalowanymi w tanich telefonach i tabletach. Helio P90 to jednak jeden z nowszych i bardziej wydajnych układów w stajni MediaTek. W jego wnętrzu pracuje ośmiordzeniowy procesor (2x Cortex-A75 + 6x Cortex-A55) oraz trzyrdzeniowy układ graficzny PowerVR GM9446. Ten ostatni, jeżeli będzie podobny do swych poprzedników, może niestety okazać się najsłabszym ogniwem zastosowanej konfiguracji. W telefonie zamontowano ponadto 4GB pamięci operacyjnej i 128 GB pamięci dla danych. Reno Z jest smartfonem Dual SIM, ale nie został wyposażony w gniazdo dla karty pamięci. Dobrą wiadomością jest natomiast obecność modułu NFC, którego brakowało nawet w zeszłorocznym, flagowym Oppo Find X. 

    Wyniki testów wydajności Helio P90 nie są złe. Benchmarki plasują go bowiem czasami nawet powyżej osiągów średniopółkowego chipsetu Huawei HiSilicon Kirin 710, który znajdziemy między innymi w wielu popularnych smartfonach, jak: P30 lite, Mate 20 lite czy w nowym P smart Z. Potwierdziły się jednak także obawy dotyczące wydajności układu graficznego. W benchmarkach nastawionych silniej na efektywną pracę GPU Reno Z traci wyraźnie w porównaniu z nowoczesnymi średniakami, na przykład wyposażonymi w układ Qualcomm Snapdragon 730 (ma go kosztujący praktycznie tyle samo, co Reno Z smartfon Xiaomi Mi 9T). W aplikacji AnTuTu Benchmark rezultat układu graficznego PowerVR GM9446 z Reno Z to 37559 punktów, podczas gdy układ Adreno 618 ze Snapdragona 730 uzyskał ich aż 58567. Z technicznych zapóźnień chipsetu Helio P30 wymienić również trzeba brak sprzętowego wsparcia dla kodowania HEVC/H.265. 

    W codziennym użytkowaniu Reno Z nie sprawia kłopotów - pracuje płynnie, bez problemu pozwala odtworzyć wideo o wysokiej rozdzielczości oraz zagrać w popularne gry. Jedyne zastrzeżenia można było mieć do zbyt optymistycznego wstępnego ustawienia jakości grafiki (wysoka) w PUBG Mobile. Reno Z wyraźnie nie dotrzymywał momentami kroku wymaganiom tego tytułu, co można było dostrzec w postaci przycięć płynności animacji. Za to zabawa w gry Asphalt 8 czy Real Racing 3 okazała się przednia. 

    W smartfonie obecna jest dodatkowa przestrzeń gier, czyli tryb, który przynajmniej w teorii powinien poprawiać wydajność smartfonu w grach. Testy pokazują, że jeżeli owa poprawa pojawia się, to jest bardziej iluzoryczna niż dająca realnie istotną różnicę w płynności pracy urządzenia. Za to przestrzeń gier, daje nam dodatkowo możliwość obniżenia jakości grafiki w celu wydłużenia czasu grania na baterii, a także pozwala ograniczyć wyświetlanie rozpraszających powiadomień. I te funkcje zagorzali mobilni gracze z pewnością docenią.

    Oppo umieściło w obudowie Reno Z pojemny akumulator 4035 mAh. Przy średniopólkowym chipsecie i ekranie OLED o rozdzielczości Full HD+ taka pojemność wydaje się być rozsądnym wyborem, dającym nadzieje na bardzo dobrą wydajność systemu zasilania. Podczas standardowej pracy ze smartfonem raczej nie powinniśmy zostać zmuszeni do nieplanowanego doładowywania Remo Z w ciągu dnia, ale... wyniki testów akumulatora okazały się zadziwiająco słabe. Dość wspomnieć, że mający ekran AMOLED o tej samej rozdzielczości i również średniopółkowy chipset Xiaomi Mi 9T pracował w teście aplikacji PCMark przez 12 godzin i 16 minut (Reno Z tylko przez 7 godzin i 27 minut), a benchmark z programu GFXBench zakończył z rezultatem 433 minuty (Reno Z - 247 minut). Nie świadczy to najlepiej o efektywności zarządzania energią przez smartfon Oppo, szczególnie podczas pracy pod większym obciążeniem. Być może jest to wynikiem zastosowania chipsetu firmy MediaTek - te nigdy nie grzeszyły nadmierną energooszczędnością. 

    Smartfon nie wspiera techniki bezprzewodowego ładowania akumulatora, a dołączona do kompletu ładowarka sieciowa ma wydajność 20 watów. Oznacza to zaś, że pełny cykl ładowania potrwa w wypadku Reno Z około półtorej godziny. 

    Oppo Reno Z – ekran AMOLED, czyli jasny punkt specyfikacji Reno Z

    Obok solidnej konstrukcji, to właśnie ekran jest kolejnym, godnym pochwały komponentem Oppo Reno Z. 6,4-calowy panel AMOLED o rozdzielczości 1080 x 2340 pikseli zapewnia doskonałe kąty widzenia i wyświetla obraz o atrakcyjnych, intensywnych kolorach. Jest też dobrze czytelny na zewnątrz w jasny dzień - tylko dobrze, gdyż producent nie zadał sobie już trudu z dodaniem funkcji adaptacyjnego podbicia jasności. 

    Maksymalna luminancja bieli wynosi zatem doskonałe w pomieszczeniu i już tylko takie sobie na zewnątrz 443 cd/m2. Współczynnik kontrastu prezentowanego obrazu to bardzo dobre w kategoriach ogólnych 10959:1. Jak na panel OLED jest to jednak rezultat mocno przeciętny. Wynika on z tego, że wyświetlając czerń panel Reno Z emituje minimalne ilości światła - 0,04 cd/m2, które oczywiście w normalnym użytkowaniu są niedostrzegalne, ale jednocześnie wpływają już istotnie na wartość współczynnika kontrastu.

    Wyświetlacz smartfonu może pracować tylko w jednym trybie. Prezentuje w nim kolory bliskie wymaganiom przestrzeni barwowej DCI-P3, ale domyślna temperatura bieli/tonacja kolorów jest zbyt zimna (7927 K), co sprawia, że błąd odwzorowywania kolorów (średnia delta E 2000) jest dość duży i wynosi 5,51. 

    W ustawieniach ekranu Oppo Reno Z znajdziemy funkcję regulacji temperatury kolorów ekranu. W ustawieniu zimniejsza temperatura bieli rośnie do oznaczającej silnie zaniebieszczenie wartości 10271. Jeżeli zależy nam na wierności widzianych barw, to powinniśmy natomiast skorzystać z ustawienia cieplejsza. Teraz temperatura bieli zbliża się do idealnej 6500 K i wynosi poprawne 6823 K. 

    Oppo Reno Z – solidny, ale w praktyce tylko standardowy aparat

    Podobnie, jak w klasycznym Reno, również na tylnym panelu Reno Z ujrzymy dwa obiektywy głównego aparatu i... przyglądając się specyfikacji, wszystko wskazuje na to, że oba urządzenia wykorzystują tę samą cyfrówkę główną - 48-megapikselowy moduł standardowy plus 5-megapikselowy moduł do analizy głębi sceny i dodawania rozmycia za głównym obiektem. 

    Duet ten wspierany jest przez pojedynczą diodę doświetlającą fotografowaną scenę. Oczywiście, nie ma tu mowy o takich ekstrawagancjach, jak optyczna stabilizacja obrazu.

    Przedni aparat ma natomiast imponującą rozdzielczość 32 megapikseli i jasna optykę (f/2.0). Ten pojedynczy moduł nie został wyposażony w system autofocus i nie ma diody doświetlającej scenę. W razie potrzeby Reno Z oświetli jednak w ciemności naszą twarz za pomocą ekranu. 

    Oto przykłady trzech scen wykonanych: w standardowym ustawieniu aparatu, w trybie bezstratnego zoomu 2x (przybliżenie realizowane jest poprzez cyfrowe wycięcie środkowej części kadru) oraz w maksymalnym ustawieniu zoomu cyfrowego. W tym ostatnim ustawieniu radykalnie spada jakość rejestrowanych szczegółów, a więc warto je stosować jedynie w chwili najwyższej konieczności. 

    Jakość fotografii jest bardzo przyzwoita. Obrazy mają dobrą jakość detali i zwykle atrakcyjne kolory. Zwykle... ponieważ fotografując Reno Z miałem nierzadko wrażenie, że automatyczne aktywowanie trybu HDR jest nazbyt powściągliwe lub nie działa on do końca dobrze. Objawia się to zbyt słabą czytelnością detali w cieniach oraz wrażeniem, że część zdjęć jest niedoświetlona i ma nazbyt chłodną tonację kolorów. Na pochwałę zasługuje natomiast dobre wyodrębnianie głównego motywu z tła oraz jakość dodawanego efektu bokeh.

    Absolutnie, nie zachwycił mnie natomiast tryb wykonywania zdjęć nocnych. Jest on dostępny, pomimo braku stabilizacji optycznej nie będziemy mieć większych problemów ze zrobieniem ostrego zdjęcia z ręki (cały proces trwa 4 sekundy), rzeczywiście nieco zwiększa naświetlenie sceny w porównaniu z tym samym kadrem przechwyconym w trybie automatycznym, ale... patrząc całościowo pracuje bez jakościowej rewelacji. Czuję się trochę rozczarowany. 

    Główny aparat Oppo Reno Z zapisuje filmy w rozdzielczości UHD z płynnością 30 klatek na sekundę oraz sekwencje HD w zwolnionym tempie z płynnością 120 klatek na sekundę. Przedni aparat filmuje natomiast maksymalnie w rozdzielczości Full HD.

    Oppo Reno Z – sekcja audio i jakość odtwarzanego dźwięku

    Reno Z ma główny głośnik ulokowany na dole obudowy i... początkowo myślałem, że jest to konfiguracja mono. Okazuje się jednak, że głośnik słuchawki wspiera dodatkowo główny przetwornik próbując stworzyć efekt stereo. Niestety, jest on na tyle mało efektywny, że płynący z niego dźwięk często prawie znika w przekazie płynącym z głównego głośnika. Efekt stereo jest wówczas słabo dostrzegalny. Niemniej jednak, emitowany przez smartfon dźwięk jest głośny i, jak na smartfon, nawet nie tak bardzo agresywny. 

    Dobre wrażenie robi również jakość dźwięku pojawiająca się na wyjściu słuchawkowym Oppo Reno Z. Brzmienie jest pełne, z czytelnymi wokalami, a scena muzyczna ma dobrą otwartość. Te zalety odkryjemy jednak dopiero, gdy do wyjścia słuchawkowego Reno Z podłączymy lepsze słuchawki niż te z kompletu. Fabryczne, douszne pchełki wyraźnie inspirują się stylistycznie na zestawie Apple’a, ale grają tylko na ocenę dostateczną i praktycznie nie tłumią hałasów docierających z otoczenia. Nie są zatem w stanie oddać prawidłowo basów i wymuszają na nas znaczne zwiększenie poziomu głośności w smartfonie, co nie jest zdrowe dla słuchu. Zestaw ma jednoprzyciskowy pilot pozwalający na: włączenie i zatrzymanie odtwarzania, przełączenie kolejnego utworu oraz aktywowanie asystenta Google.

    Sekcja ustawień charakterystyki dźwięku jest klasyczna dla firmy Oppo i serii Reno. Do wyboru mamy zatem trzy tryby pracy ulepszającej, a może należałoby powiedzieć uprzestrzenniającej dźwięk techniki Dolby Atmos. Oczywiście, do słuchania muzyki najlepiej skorzystać z ustawienia Muzyka, w którym do dyspozycji otrzymujemy dodatkowo cztery ustawienia inteligentnego korektora lub dostęp do klasycznego 10-pasmowego korektora graficznego. 

    Oppo Reno Z – podsumowanie testu

    Ze swoją startową ceną 1499 złotych Oppo Reno Z trafnie wpasowuje się obecną ofertę firmy Oppo. Jest bowiem o całe 700 złotych tańszy niż klasyczny Reno, a zatem efektywnie uzupełnia serię Reno od dołu. Trzeba jednak pamiętać, że 1500 złotych to nadal dość wysoka cena. Z tego też powodu mocno zaskoczyła mnie decyzja konstruktorów Oppo dotycząca zastosowania w urządzeniu chipsetu firmy MediaTek. Te bowiem, zawsze kojarzyły się z tanimi, niezbyt wydajnymi telefonami i tabletami. Układ wykorzystany w Reno Z jest co prawda nową konstrukcją, jednak wykonaną jeszcze w 12 nanometrowym procesie litograficznym (dla porównania Snapdragon 730 został wykonany w procesie 8 nanometrów) i mającą niezbyt wydajny układ graficzny. Odbiło się to na osiągach Reno Z w zakresie wyświetlania trójwymiarowej grafiki, choć równocześnie smartfon ten udowodnił, że może być realnym konkurentem dla należących do średniej półki urządzeń z chipsetem HiSilicon Kirin 710, czyli dla większości popularnych smartfonów Huawei (Mate 20 lite, P30 lite, P smart Z) i Honor (Honor 20 lite). Skoro już narzekamy, to rozczarowała mnie również wydajność, teoretycznie bardzo pojemnego akumulatora smartfonu.

    Plusami Reno Z są natomiast: dobra jakość wykonania, bardzo dobrej klasy panel AMOLED, w którym zabrakło jedynie automatycznego podbicia jasności przydatnej w słoneczny dzień oraz solidny, choć tylko pojedynczy aparat. 

    Gdzie w tej sytuacji Reno Z może znaleźć swoje miejsce na rynku? Cena 1500 złotych jest niestety niezbyt wdzięczną. Z jednej strony ocierają się bowiem o nią od góry starsze flagowce, jak: Huawei P20, Xiaomi Mi 8 czy LG G7, a te wydajnościowo nie zostawią suchej nitki na Reno Z. Równie ostrą konkurencję tworzą również dla tego smartfonu popularne urządzenia pomyślane dla mobilnych graczy - Pocophone F1 i Honor Play. Mają one zeszłoroczne, flagowe chipsety i może nie wyglądają tak elegancko oraz nie mają ekranów AMOLED, ale zapewniają wysoką wydajność przy niższym koszcie zakupu. Cenową półkę Reno Z podgryzać też będą od dołu smartfony klasy wspomnianego już w tekście Xiaomi Mi 9T. Mają one zbliżoną cenę, ale oddają do naszej dyspozycji: wyższą wydajność, dłuższy czas pracy lub lepszy aparat.